Przyroda daje nam bardzo wiele
dóbr. Jednak większość z nich musimy przetworzyć, aby móc z nich korzystać.
Jeżeli zatem dobro pozyskujemy za darmo, np. zbieranie grzybów, jagód, czy
innych owoców, to korzyścią jest albo pokarm, albo pieniądze ze sprzedaży tych
dóbr. Jeżeli na ten przykład hodujemy kury, to musimy je karmić (choć są to
ptaki, które same znajdują pokarm), co stanowi stratę, ale kury znoszą jajka
lub są mięsem do spożycia. Widać tu znowu korzyści. W tym procesie ponieśliśmy
jednak stratę i żeby ją wyrównać, ta strata powinna być częścią korzyści,
czyli, np. naszego pokarmu. Jak widać z powyższego, tak naprawdę „stratą” jest
to, co nie pochodzi z „korzyści”, a „korzyścią” jest to, co przynosi
najmniejsze „straty”. Sądzę, że gdyby współczesna ekonomia powróciła do
naturalnych zjawisk występujących w przyrodzie, to człowiek miałby więcej
„korzyści” niż „strat”. A tak, jedynie „kombinujemy”, żeby „straty” w końcowym
efekcie były „korzyściami”. Jestem przekonany, że przed nami jeszcze wiele
„kryzysów” gospodarczych, ponieważ bez naturalnego bilansu zawsze większość będzie
ponosiła same straty, a nieliczni same korzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz