W małych społecznościach łatwiej
jest dojść do konsensusu, czyli podjąć decyzję, która dotyczy wszystkich, ale
nikomu nie przynosi strat. Sytuacja ta zmienia się, gdy w grę wchodzi duża
społeczność, taka jak państwo. Jak rozstrzygać sprawy, aby nikt w danym
państwie nie poczuł się pokrzywdzony? Rozwiązanie tkwi w predyspozycjach
poszczególnych jednostek, i wystarczy, aby skorzystać z zasady podobieństw, aby
te predyspozycje połączyć w mniejsze społeczności, aby te z kolei mogły na
bazie własnej specyfiki szukać jak najlepszych rozwiązań dla wszystkich takich
grup. Sedno jednak kryje się w tym, aby żadna poszczególna grupa nie pomijała
pozostałych w poszukiwaniu konsensusu. Dzisiaj chcemy decydować o wszystkim,
niekiedy nie mając zielonego pojęcia, o czym chcemy decydować. Takie decyzje
podejmujemy na forum pod postacią np. referendum. I jakie skutki osiągamy? Otóż
większość decydując o własnych potrzebach całkowicie dyskryminuje potrzeby
mniejszości. Czy na takiej płaszczyźnie możemy mówić o porozumieniu społecznym?
Dlatego uważam, że większość ma dopiero wtedy rację, kiedy żadna mniejszość,
decyzją większości nie czuje się poszkodowana. Ktoś zapyta: ale to nie jest
takie proste? Tak, ale tylko dlatego, że dzisiaj większość ludzi w danej
społeczności nie zna swoich predyspozycji, a publicznie czyni z siebie
„omnibusów”, i tym samym sieje zamęt wśród tych, którzy chcą racjonalnie i z
pożytkiem dla ogółu szukać jak najlepszych rozwiązań.
Witam!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałbym, by miał pan rację, niestety interesów niektórych mniejszości nie da się pogodzić w żaden sposób, a niekiedy nie można znaleźć kompromisu. Przykładowo: nie ma kompromisu między poglądami przeciwników Unii Europejskiej i zwolenników federalizacji unii.
Pozdrawiam
Dziękuję za ten konstruktywny komentarz. Panie Allanie, już Panu odpowiadam dlaczego nie można osiągnąć takiego kompromisu? Ponieważ wszyscy podpierają się różnymi definicjami pojęć: "unia" i "federacje". Niestety od długiego już czasu ludzie nie mogą dojść do porozumienia, gdyż każdy wypowiada się przez pryzmat innej definicji tego samego pojęcia. Wystarczy przyjąć wspólnie jedną i tę samą definicję pojęcia i na bazie tego pojęcia szukać dalszych rozwiązań zagadnienia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńByć może, lecz problem pojawia się w tym przypadku jeżeli zjawią się w dyskusji zwolennicy izolacjonizmu. Nie chciałbym jednak skupiać się na hipotetycznej sytuacji, lecz wydaje mi się, że niezależnie od tego jak sprawiedliwego systemu by nie wymyślić zawsze znajdzie się grupa niezadowolona, której nie zadowolą żadne kompromisy. Czysty ludzki egoizm.
OdpowiedzUsuńAllanie i znowu muszę Ci przyznać rację, ale dlatego wymyślono demokrację, żeby o wszystkim decydowała większość, tyle tyko, że dla mnie w demokracji chodzi o to, by większość nie dyskryminowała żadnej mniejszości, nawet tej niezadowolonej. I w tym tkwi potężny wysiłek ze strony większości.
OdpowiedzUsuń