Wielu oskarżonych przestępców,
którzy stają przed wymiarem sprawiedliwości, czyli sądem nie przyznaje się do
winy. Dlaczego? Bo liczą, że ich obrońca znajdzie słaby punkt w akcie
oskarżenia i to spowoduje złagodzenie kary. A jaki mamy system kar? Otóż, nasi
politycy są bardzo „miłosierni” w stosunku do przestępców i uważają, że jakiś
okres odosobnienia w zakładzie karnym zresocjalizuje osobę i ta wróci do
społeczeństwa, by zacząć od nowa i w zgodzie z zasadami współżycia. Dochodzimy
w tym miejscu do konfliktu w rozumieniu pojęcia „sprawiedliwości”. Jeżeli
skazany odsiedzi wyrok w zakładzie karnym, ale wcześniej nie przyznał się do
zarzucanych czynów, mimo że sąd uznał jego winę, to kara nie spełnia swojej
roli, gdyż ofiara przestępstwa nie może temu człowiekowi wybaczyć. Aby wybaczyć
winna być najpierw skrucha, czyli przyznanie się do błędu, a następnie prośba o
wybaczenie. I tak, z za krat wychodzi do ludzi „zło nie odkupione”, i to,
dlatego co raz więcej różnych form nienawiści rodzi się w ludziach. I jak ma
być dobrze, skoro w nas tak mało „sprawiedliwości”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz