wtorek, 6 maja 2014

KOŚCIÓŁ W PAŃSTWIE, PAŃSTWO W KOŚCIELE.



Odkąd cesarz Konstantyn Wielki na początku IV w. uczynił chrześcijaństwo religią państwową, rozpoczęła się nieustająca walka pomiędzy władzą świecką a władzą kościoła. Skutkiem tego konfliktu jest między innymi sytuacja w naszym państwie. Relację państwa i kościoła chyba najlepiej odda podany przeze mnie przykład: wszyscy obywatele, bez względu, czy są członkami jakiegoś kościoła, czy nie, płacą podatki, z których państwo opłaca składki ZUS wszystkich duchownych, tzw. Fundusz kościelny. Z tych składek każdy duchowny po osiągnięciu wieku emerytalnego otrzymuje z ZUS emeryturę. Trzeba w tym momencie zauważyć, że żaden duchowny nie wypracowuje produktu narodowego brutto, bo jedynym owocem pracy duchownych to jest obietnica zbawienia i życia w szczęśliwości po śmierci. I teraz, na ten przykład do proboszcza parafii przychodzi emeryt, który ciężko pracował 40 lat, a teraz ZUS wypłaca mu 1 200 zł emerytury i prosi księdza o pochowanie swojej żony. Ksiądz oczywiście dopełnia wszelkich formalności, ale na koniec mówi emerytowi: 400 zł się należy „co łaska”. Otóż ksiądz jest świadomy, że ten emeryt nie zapłaci za pogrzeb z emerytury, tylko z zasiłku pogrzebowego, jaki wypłaca ZUS. Do czego doszliśmy? Otóż, ksiądz, który nie pracuje i dostaje emeryturę z ZUS wyciąga jeszcze pieniądze z ZUS przy okazji pogrzebu. Państwo cały czas zapożycza się, czyli zadłuża, aby ZUS był wypłacalny, czyli okazuje się, że za słabą kondycją państwa stoi również kościół, który bez żadnej kontroli państwa wyłudza pieniądze wszystkich podatników. Jeżeli ktoś uważa tę sytuację za normalną, to gratuluję „czarnego” poczucia humoru.

3 komentarze:

  1. A tak ta klesza, obłudna i pazerna czarna mafia watykańskokatolicka za przyzwoleniem podobno demokratycznych i niezależnych rządów (wszystkich bez wyjątków prawicowych czy lewicowych),ale sra,,,,ch w portki przed czarną mafią przestrzega Konstytucję RP. Jako podsumowanie niech posłuży paradoks prawny, drobny szczególik. Art. 90 konstytucji mówi: do przyjęcia umowy międzynarodowej (a taką jest konkordat) potrzebna jest większość 2/3 głosów. 08.01.1998 roku sejm, 273 głosami, przy 161 głosach przeciwnych i 2 – wstrzymujących się, uchwalił ustawę o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską, a Rzecząpospolitą Polską.A Prezydent Polski Kwaśniewski podpisał .... Było wtedy w sali posiedzeń sejmu 436 posłów. 2/3 tej ilości to: 290,6. Czyli 290 posłów. Z matematyki wychodzi brak 17 posłów do wymaganej Konstytucją większości. Czy to zdarzenie już historyczne nie powinno zostać zbadane przez odpowiednie organy państwowe z Trybunałem Konstytucyjnym włącznie? Nie chciałem używać mocnych słów, tylko tego inaczej nie da się powiedzieć. Wszyscy lub prawie wszyscy z kościołem nie chce zadzierać: administracja państwowa i samorządowa, instytucje finansowe, biznes oraz media. Ale tak na żywca łamać Konstytucję?" A najgorsze jest to że nawet sędziowie T.K. też srają w portki przed ta czarną mafią.. Z tego tylko jednego faktu wynika że wszystkie rządy,sejm,senat i prezydenci od 1998 roku są zdrajcami i sprzedawczykami Rzeczpospolitej Polski i Narodu Polskiego bo nie przestrzegają Konstytucji RP,I powinni być postawieni pod sąd za zdradę i nie przestrzeganie postanowień Konstytucji RP.Tylko do tego najpierw musi być wybrany naprawdę niezależny rząd, niezależny i nie podlegający naciskom czarnej mafii watykańskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za przytoczenie niechlubnego zdarzenia w historii naszego parlamentaryzmu. Mam nadzieję, że da to do myślenia Czytelnikom mojego bloga. Gdyby w naszym kraju było więcej osób z analitycznym rozumem, to nasz okręt zwany Polska nie szedł by na dno. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ustawę konkordatową podpisała bezprawnie Hanna Suchocka. Jej rząd przetrwał 15 miesięcy. Koalicjanci nieustannie się kłócili. Wreszcie Solidarność, która współtworzyła ten rząd, zgłosiła wobec niego wotum nieufności. Do dramatycznego głosowania doszło 28 maja 1993 roku. Rządowi zabrakło jednego głosu. Na salę obrad nie dotarł poseł Zbigniew Dyka (ZChN). Tłumaczył się potem, że miał problemy żołądkowe i utknął w toalecie. Po okresie rządów Suchockiej pozostała ustawa antyaborcyjna obowiązująca do dziś i konkordat, czyli umowa między Polską i Watykanem otwierająca Kościołowi drogę do szkół, armii, szpitali, mediów. Konkordat Suchocka podpisała już po formalnym upadku swojego rządu. „W tajemnicy” – jak grzmiała lewica, co było przyczyną wieloletnich przepychanek z jego ratyfikacją. Nastąpiło to dopiero w 1998 r. w czasach rządu Jerzego Buzka, w którym Suchocka była ministrem sprawiedliwości.

    OdpowiedzUsuń