Polska „demokracja” przedstawia
się następująco: otóż, oficjalnie o wszystkim decyduje „większość” obywateli,
ale decyzję podejmuje garstka, czyli 561 osób ( 460 posłów, 100 senatorów i
prezydent państwa). Jest to tak zwana władza przedstawicielska, która jak się
okazuje oparta jest cały czas na „mniejszości”. Nigdy połowa wyborców nie
wybierze przedstawicieli większości wszystkich wyborców. Dlaczego tak się
dzieje? Otóż, źródło tego stanu rzeczy leży w Statutach polskich partii
politycznych. W tych statutach wyraźnie jest zapisane, że decyzje podejmują
władze partii, wybierane „demokratycznie” przez członków danej partii. I w ten
sposób koleżeńskie układy wewnątrz partyjne przenosi się na płaszczyznę
ogólnokrajową. Oczywiście o tym jak mają wyglądać Statuty decydują ci sami
politycy, których te Statuty dotyczą. Tak, więc w naszym kraju wystarczy zebrać
minimum 1 000 osób, napisać sobie taki Statut i rozpocząć batalię, kto
bardziej zmanipuluje społeczeństwo by dojść do upragnionej władzy, aby dalej
tym społeczeństwem manipulować i czerpać z tego materialne korzyści. Wszyscy od
lewa i prawa w Polsce nazywają to „demokracją”, a ja już nie wiem, czy się z
tego śmiać, czy zacząć płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz