Każde demokratyczne państwo musi
przyjąć podstawowe zasady swojego funkcjonowania. W Polsce wyrazem tego jest
Konstytucja, która określa zasady społeczno-gospodarcze naszego państwa. Ta
Ustawa Zasadnicza powinna zapewnić wszystkim obywatelom pomyślny rozwój. Jak
naprawdę jest z naszą Konstytucją? Jak zwykle, posłużę się przykładem: z moich
analiz wynika, że Konstytucja weszła w życie w dniu 17.10.1997 roku, a Konkordat
zaczął obowiązywać dopiero w dniu 25.04.1998 roku. Czyli w Konstytucji jest
odniesienie do nie ratyfikowanej umowy międzynarodowej, tzn. w Konstytucji
powoływano się na prawo, które nie obowiązywało. Uważam, że przez 190 dni
relacje państwo-kościół były na wyrost umocowane prawnie, jednak według obu
stron wszystko było w porządku. Oczywiście prawnicy podeprą się innymi,
obowiązującymi przepisami dotyczącymi stosunków państwo-kościół, gdyż nie może
istnieć tzw. próżnia prawna, ale zadaję pytanie: czy wszystkie te ustawy
odpowiadały zapisom Konkordatu, który nie jako miał uporządkować stosunki
państwo-kościół? Jeżeli te ustawy nie odbiegały od zapisów Konkordatu, to po co
w ogóle podpisywano, a następnie ratyfikowano Konkordat? Myślę, że na tym
przykładzie widać prawdziwe oblicze stosunków państwo-kościół w Polsce, które
odsłania całkowite uzależnienie się państwa od kościoła, gdyż widać wyraźnie,
że zapis Konstytucji wymusił na parlamencie i prezydencie ratyfikację
Konkordatu. W tym miejscu odwołam się do pierwszego zdania mojego postu i
zapytam, czy to rzeczywiście jest „demokratyczne” państwo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz