Rozważając naturę, czyli istotę
człowieka w kontekście jego śmierci i ciągłego pytania: co po śmierci, odkryłem
poszukiwane od wieków perpetuum mobile. Człowiek skupił się w swoich poszukiwaniach
na dążeniu do skonstruowania maszyny, która raz uruchomiona nie przestaje
działać, ale problem tkwi w tym, że człowiek szuka tego po za sobą, a ja
odkryłem, że to człowiek sam w sobie jest perpetuum mobile. Jak to możliwe?
Otóż, trzeba do tej kwestii podejść od zagadnienia śmierci, czyli dla nas
rozumianego końca. Jeżeli przyjmiemy tezę, że człowiek jest energią, a chyba
nie trudno to stwierdzić, to po śmierci człowieka ta energia uwalnia się z
obumarłego ciała i zasila „energetyczny akumulator”, z którego energii
korzystają ci, co kreują nowe pokolenie. Wiemy, że do stosunku seksualnego też
jest potrzebny spory zasób energii. Do zapłodnienia jajeczka kobiety plemnik
potrzebuje sporo energii, i jeżeli już dojdzie do zapłodnienia, poczęty embrion
zasilony jest w energię potrzebną do rozwoju, do narodzin i tak, aż do śmierci.
Chyba nie trudno zauważyć, że jest to niekończący się proces, który cały czas
opiera się na tej samej energii, czyli z odwagą twierdzę, że jest to perpetuum
mobile.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz